78.

409 37 40
                                    

W ciągu kolejnej godziny faza zaczęła jej nieco ustępować, a pojawił się głód, przez co zjadła cały pomisek owoców. - A ty dokąd? - Kuba uniósł wzrok znad telefonu i zmierzył ją wzrokiem, kiedy zaczęła iść w kierunku drzwi. Pilnował jej w garderobie, siedząc w drugim kącie, po tym jak zaczęła stroić fochy. Krzysiek chcąc nie chcąc spędzał czas z nimi, ale chciał mieć po prostu pewność, że Kuba nie rzuci się jej do gardła. - Do łazienki. - wyjaśniła i zerknęła na zegarek. - Masz zamiar mi towarzyszyć? - uniosła brwi, a kiedy pokręcił głową opuściła pomieszczenie. - Trzymajcie mnie, bo coś mnie trafi. - wymamrotał, chowając twarz w dłoniach. Miał dosyć. Myślał, że ostatniej nocy doszli już do pewnego porozumienia, ale dziewczyna najwyraźniej dalej postanowiła go unikać, pozwalając sobie przy tym na taki wyskok. Co prawda dawała się objąć, pocałować w policzek, ale robiła to niechętnie, jakby z przymusu. - Może po prostu porozmawiajcie? - podsunął Krzysiek, zlizując z palców Red Bulla, który wypłynął przy zbyt wolnym otwarciu puszki. - I co mam jej powiedzieć? To jest już nieważne. Ona musi sobie to poukładać. - westchnął i zerwał się z kanapy. - To powtórz jej to raz jeszcze. Może tego potrzebuje? - Kondracki nie odpuszczał. - Tylko na spokojnie, bez użycia siły. Mogę wrócić taksówką, a wy po drodze pogadacie. - zaproponował, ale Kuba potrząsnął głową. - Wiesz z kim jarała? Nie sądziłem, że przyjdzie jej to do głowy w obcym kraju. - gwałtownie obrócił się w stronę przyjaciela, który zakrztusił się energetykiem. - Co? Nie. - uderzył się pięścią w pierś, żeby porządnie odkaszlnąć. - Krzysiek... - ostrzegł go, namawiając, żeby lepiej powiedział prawdę. - Nie mam pojęcia! Nie wykorzystuj mnie do stalkowania jej! - zaprotestował, unosząc ręce w górę. - Gdzie ona jest? - Grabowski ciężko westchnął i przetarł twarz. Za pięć minut mieli stawić się przy scenie, a dziewczyna w dalszym ciągu nie wracała. - Odpuść jej trochę. Jak kocha go wróci. - zażartował, ale widząc spojrzenie przyjaciela pożałował swoich słów. 

Nie znaleźli jej po drodze do sceny, ale Kuba zdecydował się iść za radą przyjaciela i nawet nie próbował do niej dzwonić. Założył odsłuch i podziękował technicznemu za mikrofon, stając na pierwszym stopniu schodów prowadzących na scenę. - Dasz czadu, Que. - Krzysiek klepnął go w plecy i szeroko uśmiechnął się, kiwając głową w rytm muzyki. Mężczyźni wskoczyli na scenę zaraz po głośnym zaproszeniu przez Jareda i w tym momencie nie liczyło się już nic innego. Lisa stała w fosie oddzielającej konstrukcję od publiczności i robiła live'a ze swojego konta na Instagramie. Pewniej przytrzymała telefon w dłoniach, żeby moc równocześnie odpisywać fanom Kuby na wszelkie pojawiające się pytania. Ten niespełna kwadrans, który mieli na scenie wykorzystali do granic możliwości, tym razem zamieniając Candy na Żadnych Zmartwień, a na Madagaskarze niezmiennie porwali tłum. Jared zaczął krążyć po skraju sceny, wybierając ludzi do finałowej piosenki, a w pewnym momencie zeskoczył tuż przed nią. - I ty też! - wyszczerzył do niej zęby w szerokim uśmiechu i skinął na ochroniarza, który ją podsadził, żeby nie musiała nadrabiać drogi do schodów. Zrobił to dosyć niezdarnie przez co wylądowała na kolanach, ale szybko złapała wytatuowaną dłoń i pozwoliła, żeby Kuba pomógł jej wstać. - Dzięki! - krzyknęła i wycofała się wgłąb sceny. Odprowadził ją spojrzeniem, ale nie miał możliwości śledzenia jej drogi, bo znalazło się przy nim kilka osób  z wyciągniętymi telefonami gotowymi do zdjęć. Podniosła zbłąkaną kostkę do gitary i oddała ją pierwszej lepszej dziewczynie, która z radości ją uściskała i pognała do swoich przyjaciół. Uniosła kciuk w górę, kiedy Shannon posłał jej uśmiech znad perkusji i zaczęła go nagrywać, bo obiecała to swoim znajomym. - No chyba sobie żartujesz! - krzyknęła, kiedy nie przestając operować stopami ściągnął z siebie przepoconą koszulkę. Nawet ze sobą nie walczyła, obserwując mięśnie pracujące pod delikatnie opaloną skórą pleców i naprężające się bicepsy, kiedy uderzał w bębny. Nie pamiętała czy kiedykolwiek za czasów jeżdżenia na koncerty udało jej się być na scenie, kiedy był na wpół rozebrany, ale aktualny widok nadrobił to z nawiązką. Kuba skakał po scenie, co jakiś czas odbijając się od Krzyska, ale w pewnym momencie zagapił się na Lisę i stracił równowagę. - Bez przesady! - Krzychu głośno roześmiał się w ostatniej sekundzie ratując przyjaciela przed upadkiem. - Jak ona śmie. - syknął, uderzając mikrofonem w otwartą dłoń. - No co? - usta Lisy uformowały pytanie i wzruszyła ramionami, posyłając mu jednocześnie lekki uśmiech. - Que. Que! - Krzysztof musiał krzyknąć, żeby zwrócić uwagę Grabowskiego, który w tym momencie był u szczytu wściekłości. 

- Co ty wyprawiasz?! - po zakończeniu koncertu momentalnie znalazł się przy dziewczynie i szarpnął ją za ramię, kiedy schodziła na backstage. - Sobie zadaj to pytanie. Puść mnie! - warknęła, odpychając go od siebie. - Innego miejsca nie miałaś? Za mała scena?! - zacisnął palce na jej karku, kiedy się odwróciła i popchnął ją w kierunku garderoby. - Prowokujesz, a później znowu będziesz płakać?! - krzyknął, naciskając na jej mięśnie aż kolana się pod nią ugięły, a usta opuścił głośny jęk bólu. - Lisa! Wszystko w porządku? - Shannon podbiegł do nich, kiedy spostrzegł Kubę atakującego dziewczynę. - Nie twoja sprawa. - Kuba syknął w jego kierunku, miażdżąc go wzrokiem. - Moja. Nie uczyli cię, że kobiet się nie bije? - Leto złapał go za ramię, gdy Lisa podparła się o ścianę i próbowała wyswobodzić się z uścisku Grabowskiego. - A co ty możesz wiedzieć?! Lepiej zejdź mi z oczu, bo tego pożałujesz. - ostrzegł, rzucając krótkie spojrzenie w kierunku Lisy. - Do garderoby! - nie spuszczał z tonu, wskazując na drzwi do pomieszczenia. - Chyba śnisz. - prychnęła, odsuwając się od niego. Nie wierzyła w to, jakim tonem się do niej odezwał. Jakby rozkazywał pierwszemu lepszemu psu iść do budy. - Trochę szacunku. - Shannon zastąpił mu drogę, oddzielając go od dziewczyny. - Zejdź mi z drogi. - Grabowski zacisnął pięści, próbując go wyminąć, ale perkusista nie ustępował. Tym razem Que nie rzucał słów na wiatr i po prostu rzucił się na stojącego przed nim mężczyznę, wymierzając pierwszy cios prosto w jego szczękę. - Czyś ty do reszty oszalał?! - wrzasnęła na niego, łapiąc go za koszulkę, jednak odtrącił ją mocnym ruchem ręki, posyłając ją na ścianę, aż pociemniało jej przed oczami. - Kuba! - jęknęła, rozglądając się, kompletnie zdezorientowana, ale obraz dwoił jej się przed oczami. Jak na złość korytarz był kompletnie pusty, a ona bała się ich zostawić, szczególnie, że właśnie szamotali się na podłodze. - Przestańcie! - wrzasnęła raz jeszcze, tym razem łapiąc za ramię Shannona, który przysiadł na jej narzeczonym. - Nie warto! - pociągnęła go dodatkowo za włosy, kiedy złapał Kubę za koszulkę. - Nie odmawiaj mi tego. - perkusista otarł rozciętą wargę dłonią i w ostatniej chwili osłonił się przed ciosem Kuby. - Que! - Koziara z Krzyśkiem od razu przyspieszyli kroku, widząc zamieszanie. Złapali Leto za ramiona, chcąc ściągnąć go z przyjaciela, jednak ten nawet nie protestował. - Nie zasługujesz na nią. - rzucił do Kuby, który zerwał się na równe nogi i rozjuszony rzucił się w jego kierunku. W oczach miał czysty obłęd, którego dziewczyna chyba jeszcze nigdy nie widziała albo po prostu nie zarejestrowała, kuląc się przed jego atakiem. - Co ty możesz wiedzieć. Wykorzystałeś ją! - wydyszał, wisząc na rękach, kiedy przyjaciele złapali go pod ramiona. - Jesteś zerem. - Shan splunął pod nogi Grabowskiego i zerknął na przerażoną dziewczynę. - Chodź stąd. - zaproponował, wyciągając do niej rękę. - Krwawisz. - wydukała, bojąc się nawet spojrzeć w kierunku swojego narzeczonego. - Lisa. - usłyszała swoje imię z ust Kuby, który ciężko dyszał. - Nie mam na to wszystko siły. - wyszeptała, a po jej policzkach pociekły łzy. - Chodź. - perkusista otoczył ją ramieniem. - Łapy przy sobie! - zaczął się znowu szarpać, a przyjaciele ledwo go utrzymali. -  Lisa! Kurwa mać. Pójdziesz z nim, a nie masz czego szukać! - krzyknął za nią, a jego głos potoczył się echem po betonowych ścianach. - Może tak ma być. - załkała, oglądając się na mężczyznę, który natychmiast pożałował swoich słów. - Lisa! - zawył żałośnie jak ranione zwierzę, kiedy odwróciła się i zaczęła oddalać się od niego. - Puśćcie mnie! - zażądał, ale Wojtek pchnął go tylko w otwarte przez Krzyśka drzwi garderoby.  - Lisa! - wykrzyczał ponownie jej imię, zdając sobie sprawę, że najprawdopodobniej wbił właśnie ostatni gwóźdź do trumny jaką był ich związek. 



———-

No to się porobiło. Jeden stracił, a drugi może zyska? Czy dziewczyna się po tym pozbiera? 

Będę wdzięczna za Wasze komentarze i głosy, bo czasami mam znowu wrażenie, że jest tu jedynie garstka osób. Piszę co prawda głównie dla siebie, ale ogromnego kopa dają Wasze słowa. ❤️

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz