- Hej, hej, hej, mała! - Krzysiek gwałtownie odwrócił się słysząc za sobą znajomy głos. - Lisa?! - wytrzeszczył oczy, bo ostatnią osobą, której się spodziewał była właśnie ona. - Kuba wie... oczywiście, że nie wie. - sam sobie odpowiedział na pytanie i jakby z poddenerwowania wychylił na raz zawartość papierowego kubka. Dziewczyna z szerokim uśmiechem na twarzy podrygiwała w rytm muzyki i śpiewała dalszą część zwrotki z Bedoesem. - Przecież on cię zabije. - stwierdził bez ogródek, widząc jak naciągnęła bardziej daszek czapki na twarz, - Cicho, nagrywam. - upomniała go, śledząc telefonem Kubę szalejącego na scenie. Pod koniec piosenki wycofała się za płot odgradzający backstage od reszty publiczności. - Lisa, prawda? Dobrze cię widzieć, bo podobno byłaś w szpitalu? - zagadnęła ją jakaś dziewczyna. - Podobno tak. - wsunęła ręce do kieszeni i wyminęła przeszkodę, wyraźnie chcąc uciec z terenu koncertu. - Już uciekasz? - tym razem zaczepił ją Bartek, który przed wejściem przekazał jej opaskę VIP. - Myślałem, że się napijemy! - wyraźnie uradowany objął ją ramieniem i zaczął prowadzić w stronę baru. - Naprawdę muszę uciekać. Dzięki za pomoc i w ogóle. - narzuciła na głowę kaptur i pocałowała go w policzek, jednak przytrzymał ją, kiedy pojawił się przed nimi jeden z fotoreporterów. - Bez lampy! - zastrzegła od razu, a kiedy usłyszała kliknięcie migawki pospiesznie oddaliła się. Na co głupia liczyła? Wpadnie na jedną piosenkę i wróci do domu, jakby się z niego w ogóle nie ruszyła?
- Co masz taką minę? Drin za mocny? - Kuba zbiegł po schodkach, szybko odnajdując wzrokiem czerwonowłosego przyjaciela. - Nie, to nie to. - chrząknął i przybrał dobrą minę do złej gry. Naprawdę nie chciał być tą osobą, od której Que dowie się o obecności dziewczyny. Kuba nie miał jednak czasu zastanawiać się nad dziwnym wyrazem twarzy Krzyśka, bo podeszło do niego kilku znajomych, żeby się przywitać i zamienić kilka słów. - Ostatnie zdjęcie i uciekam. Było miło, naprawdę. - zastrzegł, szybko zerkając na zegarek. - Jasne, dzięki. Na pewno przeczytam. - uśmiechnął się do jakiejś małoletniej fanki, która wytknęła mu w rękę kopertę, gdy zmierzał na parking. - Mogę jeszcze zdjęcie, proszę? - jęknęła jeszcze, wpatrując się w niego ogromnymi oczami. Jak w obrazek. - Szkoda, że nie udało mi się was razem złapać. - skwitowała, kiedy oddał jej telefon. - Jakich was? - zmarszczył brwi, machając jeszcze ręką Bediemu. - No z Lisą. - dziewczynka spojrzała na niego jak na idiotę. - Kuba! Wracam jednak z tobą. - pojawił się przy nich podchmielony Maciek. - Może innym razem się uda. - zbył dziewczynę ostatnim uśmiechem. - A miała być taka impreza, co? - zwrócił się do brata, otwierając drzwi auta. - Same małolaty. - starszy Grabowski wzruszył ramionami i zajął miejsce pasażera. - Jak tam Lisa? Mam nadzieję, że jeszcze nie będzie spała. - odsunął fotel, żeby wygodnie rozsiąść się i wyciągnął nogi przed siebie. - Najwyżej przywitasz się rano. - Kuba przewrócił oczami, zawracając w niedozwolonym miejscu, żeby nie nadrabiać drogi.
- Jestem w drodze. - usłyszała, kiedy tylko odebrała połączenie od Kuby. - Super, czekam aż się pranie skończy i będę się kładła... - skłamała, chociaż w rzeczywistości stała kawałek dalej i czekała na Ubera, który utknął w korku. - O, wiem! Kupisz mi po drodze jakieś lody? - zagadnęła go jeszcze, bojąc się, że mężczyzna dotrze do domu przed nią. - Jakieś czy coś konkretnego? - zerknął na wyświetlacz, a później na sygnalizację świetlną. - Kurwa, uważaj jak chodzisz! - usłyszała w słuchawce głośne przekleństwo, które jej także się wyrwało, kiedy weszła na pasy tuż przed jakimś autem. Odruchowo uniosła głowę i już wiedziała, że będzie źle. - Lisa! Do jasnej cholery... - usłyszała jeszcze, zanim się rozłączyła. - Wsiadaj! - wysiadł z auta, nie patrząc, że zatrzymał się na środku ulicy i zablokował ruch. - No już! - wskazał ręką na swój samochód i przechylił swój fotel żeby mogła wejść na tylne siedzenie. Naciągnęła na dłonie rękawy bluzy, ale posłusznie zajęła wskazane miejsce. - Cześć Maciek. - rzuciła krótko, próbując odnaleźć pas bezpieczeństwa. Podskoczyła, kiedy wściekły Kuba trzasnął drzwiami z takim impetem, że całe auto się zatrzęsło. Ona nie odezwała się słowem przez całą drogę. Odwołała tylko kurs Ubera i nawet nie podnosiła wzroku, żeby nie napotkać spojrzenia Kuby we wstecznym lusterku. On zaciskał palce na kierownicy z taką siłą, że prawie ją zmiażdżył w drobny mak. W myślach rzucał w jej kierunku najgorsze obelgi, nie wierząc, że mogła być tak głupia. Tylko Maciek na początku próbował rozładować atmosferę, włączając radio, ale też odpuścił.
- Czy ty w ogóle traktujesz swój stan poważnie?! - ryknął na nią, gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi mieszkania. - Zachowujesz się jakby nic się nie stało! - rzucił wściekłe kluczykami na kuchenny blat i podszedł do niej, zagradzając jej drogę. - Nie krzycz na mnie. - wydusiła tylko, nie bardzo wiedząc co ma mu powiedzieć. - Trzymajcie mnie. - jęknął, wyraźnie rozbrojony i zarazem poirytowany jej reakcją. - Lekarz zakazał ostrych świateł, a ta sobie idzie na koncert! - wyrzucił ręce w powietrze i złapał ją za ramię, kiedy chciała go wyminąć. - Ale nic się nie stało. - wzięła głęboki oddech, ale w dalszym ciągu bała się spojrzeć mu w oczy. - Ale mogło! Padaczki ci jeszcze brakuje do kompletu?! - nie ściszył głośno nawet o ton, kiedy Maciek przemknął tylko do gościnnej sypialni. - Mogło się stać dużo rzeczy! Mogłam umrzeć na stole! - wykrzyczała w końcu. - Może tak powinno się stać, żebyś nie musiał się na mnie drzeć! - dodała jeszcze, a do jej oczu napłynęły łzy. - Czy ty siebie słyszysz?! - złapał ją za ramiona, boleśnie wbijając w nie palce. - Równie dobrze mogłam wyjść z psem i nie wrócić, bo jakiś wariat by mnie przejechał! Dużo rzeczy mogło się stać! - w końcu uniosła wzrok i napotkała jego rozwścieczone spojrzenie. - Przestań tak mówić! - upomniał ją, bo w ciągu ostatniej minuty za dużo już padło o śmierci. - Martwię się o ciebie, tak kurewsko się martwię, a ty masz to gdzieś! - syknął w jej kierunku, ale puścił jej ramiona, gdy na jej twarzy pojawił się grymas bólu. - Co to za życie z samymi zakazami. - prychnęła głośno, uciekając przed jego rękoma. - Przestań! Może po tobie to spłynęło, ale nie po mnie. Nie po innych, którzy cię kochają! - patrzył jak dziewczyna przerzuca rzeczy w szufladzie komody stojącej w przedpokoju. - Spróbuj tylko. - warknął, kiedy spostrzegł w jej oczach paczkę papierosów i płomień, kiedy sprawdzała zapaliczkę. - To mnie powstrzymaj. - pizgnęła w niego czapką z daszkiem i pokonała schody na antresolę, żeby wyjść na taras. Przysiadła w fotelu i odpaliła pierwszego od tych kilku dni papierosa. Przymknęła oczy i zsunęła się niżej na siedzeniu, kiedy poczuła zawroty głowy od nagłego przypływu nikotyny. Po jej policzkach ciągle spływały łzy, a z gardła raz po raz wyrywał się głośny szloch. To miała być dopiero druga noc w domu, a już czuła się jak w klatce. Wyręczał ją przy drobnych czynnościach, jakby sięgniecie po miskę na wyższą półkę lub wyniesienie śmieci miały ją zabić na miejscu. Przesiedziała pod gołym niebem kilkanaście dobrych minut zanim się uspokoiła. Nie była gotowa na kolejną rundę przepychanek, więc najciszej jak mogła przemknęła do sypialni, żeby nie zwrócić na siebie uwagi siedzącego w salonie Kuby.
———
Koniec raju? Chociaż w sumie teraz on widzi, jak ją szlag trafiał, gdy z wybitym barkiem wybierał się na siłownię 😂
CZYTASZ
Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie się
Fanfiction„Patrzył na tę skuloną istotę, która od prawie roku była dla niego całym światem i niemal czuł bijące od niej emocje, które oplotły jego szyję, dusząc gardło niczym stryczek. Niemal wstrzymał oddech, czekając na jakieś słowa płynące z jej ust." Czy...