200.

401 49 67
                                    

Sobotnia wizyta w ukochanym mieście, czyli Kolonii pomogła jej nieco ochłonąć, a jednocześnie zebrać myśli i naładować baterie. Kiedyś, spacerując po mieście po prostu wracała z uśmiechem do swoich ulubionych miejsc, które były tylko jej. W lipcu zeszłego roku, dokładnie w urodziny Grabowskiego podzieliła się z nim tym wszystkim, co uwielbiała. Teraz, idąc mostem kolejowym nie wypatrywała tylko swojej kłódki, którą założyła podczas pierwszej wizyty w Kolonii. Szukała też ich wspólnej. Przemykała wzrokiem po dowodach miłości na wieki zaczepionych na metalowym płocie i zastanawiała się nad wszystkim co wydarzyło się w ostatnim czasie. Kiedy o zachodzie słońca siedziała na murku po wschodniej stronie miasta ogarnęła ją niesamowita złość. To miasto było miejscem, do którego uciekała i mogła w nim odetchnąć pełną piersią, zostawiajac daleko w tyle resztę świata. Teraz te miejsca kojarzyły jej się z Kubą. Była taka szczęśliwa, kiedy zgodził się przyjechać z nią do Kolonii. Pokazała mu cząstkę siebie i teraz tego żałowała. Czuła się, jakby skalała swoją oazę spokoju. Rzuciła ostatnie spojrzenie na miasto tonące w pomarańczowej poświacie zachodzącego słońca i skierowała się do klubu, gdzie Quebonafide miał dać koncert.

- Lepiej już wyglądasz. - usłyszała głos Krzyśka, kiedy wpatrując się w ekran telefonu weszła na backstage. Nie miał okazji wcześniej jej zagadnąć, bo całkowicie odseparowała się od ekipy. Dzięki. - mruknęła, na chwilę zaszczycając go spojrzeniem. - Jesteś na mnie za coś zła? - zaszedł jej drogę i zakrył telefon dłonią. - Co? Nie. - parsknęła śmiechem. - Nie jestem w nastroju. Jesteście już po próbie? - zapytała, skoro już miała go przed sobą. Miała nadzieję, że rozpoczną punktualnie i zaraz będzie mogła wrócić do hotelu. - Lisa, słuchaj. - zignorował jej pytanie i nerwowo przeczesał włosy palcami. - Jestem przyjacielem Que, ale cokolwiek jest między wami... - nie dała mu jednak skończyć. - Jesteś jego przyjacielem i to szanuję. Nie jestem na ciebie za to zła. Jak mogłabym. - przewróciła oczami i zerknęła na ekran. - Muszę odebrać. - oznajmiła, widząc połączenie przychodzące i wyminęła go. Może nie musiała odbierać, ale może chciała? Zaraz od kolejnej osoby usłyszałaby, że jest na nią zła. - Słucham cię. - westchnęła do słuchawki. - No ja mam nadzieję! Byłaś w Monachium i nawet się słowem nie odezwałaś. Dominik mówił, że koncert się udał, ale ciebie nigdzie nie widział. - głos Bastiana był pełen wyrzutu, ale uśmiechnęła się słysząc jego głos. - Przespałam koncert. Z resztą nie ważne. Co u ciebie? - szybko ucięła temat, żeby nie zagłębiać się w szczegóły. - Po staremu. W klubie się kręci, szukamy nowych ludzi do pracy, więc praktycznie tylko praca, dom, czasem siłownia. - podzielił się z nią. - Dzwonię nie w porę? - zreflektował się, kiedy milczała. Na moment zgubiła wątek i przestała go słuchać, kiedy mijający ją Kuba rzucił jej chłodne spojrzenie. - Nie, Basti. Nie mam po prostu głowy do niczego. Jak maluchy? - skierowała rozmowę na dzieci jego rodzeństwa. Zawsze lubiła w nim miłość do ogniska domowego. Wiele razy zastanawiała się co by było, gdyby się nie rozstali. Pewnie byliby dawno po ślubie i mieli już przynajmniej dwuletnie dziecko. W jego rodzinie znajdowała to, czego czasami brakowało u niej.- Są mega, jak zawsze! Byliśmy ostatnio u Beatrice w pracy... - zaczął jej opowiadać o wizycie w parku rozrywki, a Lisa po prostu słuchała go z uśmiechem na ustach. - Widziałaś trailer filmu? W ogóle na początku roku będę w Polsce. Wiesz, zdjęcia do tego filmu, do którego się załapałem. - nawiązał do ich spotkania w Warszawie. - Cieszę się razem z tobą, mam nadzieję, że wtedy się spotkamy jak będziesz miał chwilę wolnego na planie. Przepraszam cię, ale zaczynamy koncert. W kontakcie. - szybko pożegnała się, słysząc pierwsze nuty jednego z utworów Kuby. Ściskając telefon w dłoni przeszła pod scenę i zaczęła nagrywać jakieś stories, które publikowała na koncie wytwórni. Opuściła klub równo z ostatnimi nutami bisowego Madagaskaru i tyle ją widzieli. 

Później spotkali się dopiero w niedzielę wieczorem, kiedy wsiadali na pokład samolotu do Warszawy. Nie reagowała na żadne zaczepki Krzyśka czy Adama, nie patrzyła nawet w kierunku męża. Wrócili do domu na tyle późno, że nie mieli nawet siły na przepychanki. Rozeszli się bez słowa do swoich sypialni, jednak żadne nie mogło zmrużyć oka. Bezsensownie wpatrywali się w sufit i zastanawiali się czy tak miało być. Bez wątpienia ich znajomość szybko nabrała tempa, ale może równie szybko się wypaliła? Żyli intensywnie, ciesząc się każdą chwilą razem i jeszcze dwa miesiące temu nie wyobrażali sobie rozstania się na dłużej niż wymagały ich obowiązki. Gdzie byli teraz? 

Na szczęście w poniedziałek mogła na spokojnie popracować w domu, bo Kuba wyszedł gdzieś z samego rana. Swobodnie rozłożyła się przy stole w jadalni zamiast zamykać się w studio. Rozliczała właśnie wrześniowy wynajem mieszkania w Paryżu, kiedy zamek w drzwiach przekręcił się. Zatrzasnęła laptopa i wychyliła ostatni łyk kawy, żeby ewakuować się z części wspólnych. - Zostań. Musimy porozmawiać. - usłyszała za sobą i zatrzymała się w pół kroku. - O czym? - przycisnęła laptopa do piersi i obróciła się do Kuby. - Usiądź, proszę. - trzymaną w ręku teczką wskazał na krzesło. - Postoję. - odłożyła komputer na blat i zacisnęła palce na skraju krzesła. - Cieszę się, źe zamknęłaś temat tegorocznych koncertów. - z ulgą odetchnęła w duchu, że Grabowski zamierza rozmawiać o pracy. Nie była jeszcze gotowa na rozmowę o ich relacji, chociaż była coraz bliżej. Musiała się w sobie zebrać, ale dała sobie czas do końca tygodnia, żeby podjąć jakąś decyzję. - Możemy planować pierwszy kwartał 2020. - stwierdziła spokojnie. - Słuchaj, doceniam twoją pracę. Całym sercem. - zaczął powoli, ważąc słowa. - Ale? Na pewno jest jakieś ale. - skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na niego wyzywająco, jednak uciszył ją machnięciem ręki. - Ale nie podoba mi się, że masz jakieś chore poczucie, że jesteś mi coś winna. Tym sposobem nie ruszymy naprzód. Nie, kiedy ciągle tkwimy w zawieszeniu, a ty bijesz się z myślami. Zamknij się i chociaż raz w życiu mnie posłuchaj. - skarcił ją ostrym tonem, kiedy już otwierała usta, żeby zripostować jego słowa. - Kocham cię i na pewno szybko nie przestanę, ale... postanowiłem ci pomóc podjąć decyzję. - po jego skupionej twarzy z łatwością można było poznać, że każde kolejne słowo przychodzi mu z ogromnym trudem. Cały dzień rozważał wszystkie za i przeciw, ale zdecydował, że musi być tym, który podejmie męską decyzję. Obserwowała jak drżącymi rękoma wyjmuje z teczki kartki papieru i rozkłada je na blacie. Pochyliła się i przysunęła do siebie pierwszą z nich. 

I w tym momencie jej świat legł w gruzach. 

———

No i jak wrażenia? 

Dacie radę 40 gwiazdek? 🤭

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz