Wattpad ma jakiś błąd i nie pozwala komentować tego rozdziału, ale będzie mi bardzo miło jeśli odezwiecie się pod poprzednim lub w wiadomości prywatnej!Dzień przerwy między koncertem, a wyruszeniem w dalszą trasę koncertową po UK zamierzali wykorzystać na cele czysto rozrywkowe czy rekreacyjne. Jednak nikomu nie paliło się do opuszczenia mieszkania. Maciek jak rano wyszedł tak do tej pory nie wrócił, a Krzysztof snuł się bez celu po mieszkaniu, od czasu do czasu wybierając numer dziewczyny. Najtrudniej w tym wszystkim odnajdywał się chyba Mojski. Nie był aż tak silnie związany z Lisą, która była po prostu żoną kumpla i managerką. Próbował znaleźć sobie jakieś zajęcie, ale cisza panująca w mieszkaniu dobijała go i wczesnym wieczorem wyrwał się na spacer po mieście. A Kuba? Po tym jak do jego świadomości dotarła informacja, że Lisa zniknęła poczuł się jakby dostał precyzyjnie wyważony cios w splot słoneczny. Stracił oddech, a jego ciało przełączyło się w tryb zagrożenia. Ze szklistymi oczami, bez słowa, po prostu odwrócił się na pięcie, zrywając się do łazienki, gdzie zwymiotował. Nie pierwszy i nie ostatni raz podczas całego dnia, który spędził samotnie w swojej sypialni. Naprzemian krążył po pomieszczeniu, siedział na podłodze przy łóżku lub leżał zwinięty w pozycji embrionalnej. Nie zmieniała się tylko jedna rzecz. Niezależnie od miejsca w którym chwilowo spoczął nie wypuszczał telefonu z dłoni. Wpatrywał się w ekran, jakby szukał odpowiedzi na całe zło, ale jej nie znalazł. Nie wybrał też numeru żony. Chyba pierwszy raz w ich wspólnym życiu strach przed nieznanym sparaliżował go do tego stopnia, źe bał się podjąć jakąkolwiek akcję. Nawet jeśli by odebrała, to co miałby jej powiedzieć? Jak się wytłumaczyć? Cichy głos w głowie podpowiadał mu tylko, że skrzywdził ten cały swój świat nawet bardziej, niż wtedy, gdy podniósł na niego rękę i dopuścił się próby gwałtu.
- Que, wpuść mnie. - zbliżała się północ, kiedy Kondracki stanął pod drzwiami sypialni przyjaciela. Oparł się o drzwi, przekonany, źe podobnie jak inne próby porozmawiania z nim ta skończy się tak samo - Otwarte. - usłyszał zachrypnięty głos i nacisnął na klamkę. Widok jaki zastał po przestąpieniu progu złapał go za chłopskie serce. Grabowski siedział po turecku na środku materaca, lekko kiwając się w przód i tył. Jego pobielałe palce mocno zaciskały się na telefonie, oczy były zapuchnięte, a wzrok mętny. Stres zżerał go od środka, ale był już bardzo dobrze zauważalny na zewnątrz. Ból, który zadał dziewczynie zmienił go przez te kilkanaście godzin. Mimo galopujących, najgorszych myśli, płytkiego oddechu czy przyspieszonego bicia serca nawet nie sięgnął po żadną tabletkę, która by mu ulżyła. Cierpiał i pokutował za co, czego się dopuścił. - Chcesz coś zjeść czy się napić? - zapytał Krzysiek, nie bardzo wiedząc co ma powiedzieć. - Chodź do salonu. - przeszedł przez pokój i otworzył okna na oścież, bo w pomieszczeniu panował ogromny zaduch. - Nie mam ochoty. - wyszeptał Kuba, nawet nie podnosząc wzroku. - Que. Mówię do ciebie. Chodź. - zacisnął palce na ramieniu przyjaciela i pociągnął go, zmuszając do wstania. Przez twarz Grabowskiego przemknął cień bólu, kiedy rozprostował zdrętwiałe kończyny i wstał z łóżka. - Zostało trochę pizzy. - czerwonowłosy podsunął mu pod nos pudełko przesiąknięte tłuszczem i nakierował go na kanapę, na której usiedli. Zauważył jak Kuba omiata wzrokiem pomieszczenie, jakby szukając wzrokiem śladów powrotu dziewczyny. - Nie wróciła. - Krzysztof cicho westchnął i zerknął na zegarek. Odwrócili się jak na zawołanie, kiedy drzwi od mieszkania otworzyły się, ale okazało się, że to tylko Moyes wrócił z miasta. - Wyglądasz strasznie. - skomentował, obrzucając Quebo szybkim spojrzeniem. - Nie pomagasz. - fuknął Krzysiek, a Kuba jak milczał, tak milczał dalej. - Próbuję zrozumieć... Wszyscy próbujemy. Co tam się stało? - przyjrzał się przyjacielowi, który zwiesił ramiona i znowu ciała się kiwać. - Wyrzuć to z siebie, może będzie ci łatwiej. - zaproponował, a ciekawość go wręcz zżerała, bo w głowie mu się nie mieściło to, czego był świadkiem. - I przestań się kiwać, bo choroby lokomocyjnej dostanę! - podniósł nieco głos, łapiąc Que za ramiona. Już kiedyś, wiele lat temu widział go w podobnym stanie. Wówczas rodzina i przyjaciele nie zostawili go w potrzebie i pomogli mu stanąć na nogi, a przede wszystkim zrozumieć błędy. Tym razem również nie zamierzał spisać na straty kumpla z Płońskiej. Był gotowy postawić w gotowości całą ekipę i członków rodziny, ale tym razem zabrakłoby tej najważniejszej osoby, o którą się rozchodziło. Lisy.
- Byłem przekonany, że to ona. - Kuba nagle przemówił, a Adam, który właśnie miał kierować się do sypialni, zatrzymał się w progu salonu. - Pachniała jak Lisa. I przejęła kontrolę. Jak Lisa. Ona nie lubi, kiedy patrzę na nią, gdy to robi. Peszy się. - wyznał, bawiąc się palcami, które wyginał we wszystkie strony. - Prawie wszystko pasowało. Prawie. - przełknął ślinę, jednocześnie przecierając twarz. Przez cały dzień odtwarzał w głowie całą sytuację. - Powiedziała do mnie kochanie. Na pewno tak powiedziała. - to słowo gdzieś powtarzało mu się we wspomnieniach, ale nie potrafił doprecyzować momentu w którym padło. - Lisa tak nie mówi. - był na siebie wściekły, że wówczas nie załączyła mu się lampka alarmowa, że coś jest nie w porządku. - Nigdy więcej tego nie wezmę! - nagle zerwał się z kanapy, uderzając pięścią w otwartą dłoń, a telefon zsunął się z jego kolan i z trzaskiem upadł na parkiet. Krzysztof wymienił szybkie spojrzenie z Adamem. Tylko nie narkotyki, tylko nie narkotyki... ta myśl od razu pojawiła się w głowie Kondrackiego, a zagalopował się na tyle, ze nawet zaczął się zastanawiać dlaczego wcześniej tego nie zauważył. Dlaczego Lisa tego nie zauważyła. A może brali razem? Prrr, stój wariacie. - Czego? Co wziąłeś, Que? - śladem przyjaciela wstał z kanapy i stanął przed nim, tarasując mu drogę ucieczki do sypialni. - Xanax. - zwięzła odpowiedź Kuby wywołała u niego nieopisaną ulgę, a wszystkie słowa przyjaciela złożyły się w całość. - Naprawdę się nie zorientowałeś, że obca... - chciał zapytać, ale urwał, spostrzegając łzy na policzkach Kuby. - Lisa chciała żebym wyszedł do ludzi, a mnie to wszystko... Przytłoczyło. Zależało jej. Skąd miałem widzieć, że... - coraz ciężej było mu wypowiadać się pełnymi zdaniami, gdy głośno załkał.- Wróciłaś. - Krzysiek ponad ramieniem Kuby zauważył wchodzącą do mieszkania Lisę. - Co cię tak dziwi? - zapytała, ściągając buty i odłożyła klucze na komodę. - Lisa. - usłyszała swoje imię z ust Grabowskiego. - Ty nawet nie patrz w moim kierunku. - syknęła, wskazując na niego palcem i szybkim krokiem przeszła przez salon, zamykając się w swoim pokoju.
----
O Chryste, ale to był ciężki rozdział.
Ale wy jesteście niesamowici. ❤️
CZYTASZ
Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie się
Fanfiction„Patrzył na tę skuloną istotę, która od prawie roku była dla niego całym światem i niemal czuł bijące od niej emocje, które oplotły jego szyję, dusząc gardło niczym stryczek. Niemal wstrzymał oddech, czekając na jakieś słowa płynące z jej ust." Czy...