- Dzień dobry. - Kuba wszedł do kuchni, przeczesując jeszcze mokre po prysznicu włosy. Lisa uniosła wzrok znad kubka kawy i skinęła głową. - Możemy pogadać? - zgarnął z blatu butelkę wody i zajął miejsce przy stole na przeciwko dziewczyny. - Służbowo. - zaznaczył, kiedy wyprostowała się i ściągnęła ramiona. - Dokończę śniadanie, a ty się ogarnij i będziemy mogli porozmawiać. - wargi mu drgnęły, kiedy próbował powstrzymać uśmiech po jej słowach. Fakt, pojawienie się w kuchni w samych, nisko spuszczonych spodniach musiało ją rozproszyć. Cieszył się, że nie było to jej obojętne. - Śniadanie? A jadłaś cokolwiek? - nie zauważył śladów jedzenia, jedynie kubek z kawą. - Mogę zrobić jajecznicę na maśle. Tak jak lubisz. - zaoferował, wstając od stołu, gotowy już wyciągać jajka z lodówki. - Przestań. - rzeczowym tonem powstrzymała jego zapędy. - Nie skacz wokół mnie. - dodała, zabierając telefon z blatu. - Przecież... Słucham? Lisa. - pokręcił głową, parskając przy tym śmiechem. Po prostu zatroszczył się o nią i po ludzku zaproponował zrobienie śniadania. - Przestań. - powtórzyła i wyszła z kuchni, wspinając się po schodach na antresolę. Westchnął cicho, patrząc jej śladem i wrzucił do opiekacza dwie kromki pieczywa. Stracił apetyt i niechętnie zjadł śniadanie, jedynie w towarzystwie psa, który mokrym nosem trącał go w kostkę w nadziei na kawałek wędliny.
- Już wychodzisz? - zdziwił się, kiedy skończył przebierać ubrania i zaczął rozglądać się za butami. - Tak, muszę jeszcze na chwilę wstąpić do brata. - spojrzała na zegarek i wzięła do ręki kosz prezentowy z włoskimi produktami, bo Elżbieta ostatnio eksperymentowała z południową, więc stwierdziła, że będzie to idealny upominek. Myślał, że mimo wszystko pojadą razem, ale nie odezwał się, tylko skinął głową. - Jedź ostrożnie. - poprosił jeszcze, kiedy zgarnęła z komody kluczyki do Porsche. - Ty też. - spojrzała na niego przelotnie i nacisnęła klamkę, znikając za drzwiami. Spojrzała w lustro, gdy drzwi windy zasunęły się za nią. Kuba powinien stać za nią, pewnie objąłby ją i pocałował w policzek, szepcząc coś na ucho. Zapewne roześmiałaby się, trzepnęła go po ramieniu, co skończyłoby się długim pocałunkiem, trwającym aż do komunikatu, że znaleźli się w garażu. Nie potrafiła sobie przypomnieć czy kiedykolwiek w swoim życiu była tak rozdarta jak teraz. Trzymała go na dystans, ale pragnęła jego obecności. Zdawała sobie jednak sprawę, ze nie może pozwolić sobie na moment słabości względem męża, bo nie dość, że namiesza sobie w głowie, to jeszcze da im obojgu nadzieję. Nadzieję, która może zostać roztrzaskana w drobny mak. Wzięła kilka głębokich oddechów i opuściła windę. Nie zamierza udawać przed Elżbietą, że jest między nimi wspaniale. W końcu wspomniała, że nie bardzo się dogadują i podkreśliła, że pojawi się ze względu na nią. Nie wdawała się w szczegóły, bo po pierwsze wiedziała, że Ela będzie rozczarowana synem, a po drugie nie chciała wracać myślami do widoku obcej dziewczyny klęczącej przed Grabowskim i tego jak nazwał ją imieniem żony. Stukot jej obcasów poniósł się echem po garażu, kiedy przeszła do auta i zabezpieczyła kosz na tylnym siedzeniu. Zajęła miejsce za kierownicą i odpaliła silnik, próbując oczyścić głowę, aby skupić się na drodze.
Upewnił się jeszcze, że zabrał prezent dla mamy i wyszedł z mieszkania, ciągle myśląc o Lisie. Jak dużo czasu będzie potrzebowała, żeby podjąć jakąś decyzję? Ile właściwie czasu powinien jej dać, żeby nie czuła presji? A może właśnie powinien ją naciskać? Nie żeby spieszyło mu się do rozpoczynania znajomości z innymi kobietami, ale po prostu chciał wiedzieć na czym stoi. Nie mogli trwać w wiecznym zawieszeniu. Miał jednak nadzieję, że jedyną kobietą przy jego boku pozostanie Lisa, której składał przysięgę. Potarł cienką linię na serdecznym palcu i rozejrzał się po zaparkowanych autach. - Co się stało? - szybkim krokiem podszedł do czerwonego auta, które tarasowały wyjazd. - Ledwo wyjechałam z miejsca i po prostu zgasł. - poskarżyła się, uderzając dłońmi o kierownicę. Dlaczego nic nie mogło być po jej myśli? Nawet samochód był przeciwko niej. Otworzył drzwi i schylił się nad dziewczyną, żeby odblokować klapę od silnika. - Spróbuj odpalić. - poprosił, prostując się. - Próbowałam już kilkanaście razy! - krzyknęła, ale zrobiła to po raz kolejny, żeby mu udowodnić, że auto i tak nie zaskoczy. - Chyba daleko nie pojedziesz. - stwierdził, przyglądając się silnikowi. Sprawdził kilka rzeczy, ale na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się w porządku. - Brawo, detektywie.- prychnęła, mocując się z fotelem, aby wyciągnąć kosz upominkowy. - Siadaj za kierownicą i skręć ją, ja wepchnę auto na miejsce. - polecił jej, widząc, że jej poirytowanie bierze górę i była gotowa zostawić auto na środku garażu. - Jeszcze zaraz lać zacznie i będę wyglądać jak zmokła kura! - klęła pod nosem, bo miała nadzieję wyjechać chociaż z Warszawy zanim zacznie padać. Teraz czekała ją podróż autobusem do brata, a później wycieczka pociągiem. - Opanuj się, kobieto. - pouczył ją, próbując powstrzymać śmiech. Zawsze tak uroczo się denerwowała, kiedy coś nie szło po jej myśli. - Nie śmiej się ze mnie! - wrzasnęła, patrząc mu w oczy, kiedy oparł dłonie na masce i rozbujał auto, żeby łatwiej pchnąć je na miejsce. - Próbuję, wierz mi! - odkrzyknął, mocniej się zapierając. - Gotowe. Jutro odstawię je do warsztatu. - otrzepał dłonie i wziął od niej kosz. - Wsiadaj. - otworzył drzwi stojącego obok Lambo. - Przecież nie będziesz jechała pociągiem. - dodał, czytając jej w myślach. - Lisa, nie musisz się do mnie odzywać czy patrzeć na mnie. Po prostu wsiądź do tego cholernego auta. - powoli tracił cierpliwość, widząc jak skrzyżowała ręce na piersi i zastanawiała się nad jego propozycją. - Ile ty masz lat? Wsiadaj. - skinął głową w kierunku auta, kiedy mierzyli się wzrokiem. Dziewczyna jeszcze przez chwilę rozważała wszystkie za i przeciw, aż w końcu wsunęła się na siedzenie pasażera. - Do twojego domu czy do niego do pracy? - zapytał, pamiętając, że dziewczyna chciała podjechać do brata. - Do domu. - zapięła pas i wsunęła dłonie między uda, wbijając wzrok w drogę przed autem. - Mamy chwilę, to wróćmy do tematu. Nagrałem z chłopakami jeden numer i od razu zrobiliśmy klip. Nie mam nawet ostatecznej wersji utworu, ale zrobiłabyś jakąś zajawkę? Mogę ci wysłać bit. - zerknął na nią, zatrzymując się na pierwszym czerwonym świetle. - Jasne, coś wymyślę. Kiedy chcecie wrzucić do sieci? - wyciągnęła telefon, żeby od razu wszystko sobie zapisać. - Pod koniec tygodnia. Jutro dam ci konkretnie znać, ale Kamil do tego czasu może zrobić jakieś grafiki czy coś. - wzruszył ramionami i puścił jakąś muzykę. - Coś wymyślimy. Jaszcze jakieś newsy? - oparła głowę o szybę i słuchała Kuby, który streszczał jej ostatnie dni w studio.
CZYTASZ
Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie się
Fanfiction„Patrzył na tę skuloną istotę, która od prawie roku była dla niego całym światem i niemal czuł bijące od niej emocje, które oplotły jego szyję, dusząc gardło niczym stryczek. Niemal wstrzymał oddech, czekając na jakieś słowa płynące z jej ust." Czy...