92.

380 35 19
                                    

Que

Mogę przyjść do ciebie?

Dzieciak

Po co? 

Que

Tak... po prostu. Jak się czujesz? 

Dzieciak

Jakoś. Chodź, skoro się pali.

Ledwo zdążyła wyjść spod prysznica, który schłodził jej rozpalone od słońca ciało, kiedy pojawił się pierwszy SMS od Kuby. Przysiadła na skraju materaca i sięgnęła do papierowej torebki z drogerii, do której wstąpiła w drodze powrotnej z kanionu. Wysypała na kołdrę kilka kosmetyków i sięgnęła po łagodzącą podrażnienia piankę z aloesem. Wycisnęła nieco na dłoń i zaczęła nakładać przyjemnie chłodzący mus na zaczerwieniony dekolt. Klimatyzacja chodziła w pokoju na pełnych obrotach, bo mimo zbliżającej się godziny 16 temperatura powietrza ciągle utrzymywała się na zabójczych dla niej 36 stopniach. - Ua, u mnie się nie pali, ale u ciebie owszem. - na jego twarzy pojawił się grymas, jak tylko otworzyła mu drzwi. - Umrę tutaj. - stwierdziła krótko i cofnęła się, wpuszczając go do pokoju. Poklepała się po przedramionach, reagując w ten sposób na swędzenie, żeby drapaniem się tylko nie pogorszyć stanu wrażliwej skory. Mężczyzna sięgnął po piankę, oglądając jej opakowanie i przerzucił ją z ręki do ręki. - Siadaj, pomogę ci. - kiwnął brodą w kierunku łóżka, a ku jego zdziwieniu dziewczyna nawet nie zająknęła się. Usiadła po turecku tyłem do niego i wysunęła ramiona z rękawów, pozwalając żeby góra szlafroka opadła w jej talii. Spuściła głowę, kiedy rozprowadził piankę po jej karku, delikatnie zjeżdżając na jej ramiona. - Kupiłaś jakieś ciuchy? - zagadnął ją, żeby przerwać panującą ciszę. - Coś tak, przecież nie pójdę do kasyna w dżinsach i maxach. - już po tonie jej głosu mógł przysiąc, że przewróciła oczami. Uśmiechnął się pod nosem, delikatnie uciskając jej barki. Co prawda plecy dziewczyny były nietknięte, ale nie przeszkodziło mu to w masowaniu ich. - Naprawdę nie wzięłaś ze sobą nic innego? - podmuchał na jej kark, przez co zadrżała. - Wzięłam tylko to co niezbędne na Chicago, resztę rzeczy mam... - zagryzła na moment wargę, jakby zastanawiając się co powiedzieć. - W LA? - wyjął jej z ust nazwę miasta, na co skinęła głową. - Położysz się? - poczuła na swoich uchu jego oddech i skrzyżowała ręce na piersi. - Jesteś tak cholernie spięta. - mruknął, przesuwając wargami po jej ramieniu. Otarł wierzchem dłoni usta, żeby pozbyć się smaku kosmetyku i przesunął na bok resztę drogeryjnych zakupów. Odwróciła głowę, a jej spojrzenie napotkało jego uśmiechnięte oczy. - Nic ci nie zrobię, połóż się. - zachęcająco poklepał materac i posłał jej ciepły uśmiech. Dłużej wypuściła powietrze, ale po chwili wahania ostatecznie ułożyła się na brzuchu, chowając twarz w chłodną poduszkę. Czuła jak Kuba wsuwa dłonie pod jej brzuch i rozwiązuje pasek szlafroka, ściągając go z niej. Miał cichą nadzieję, że dziewczyna jest naga, bo tęsknił za jej ciałem. Zauważył jednak cieliste figi opinające jej pośladki. - Naprawdę nie mam ochoty iść na miasto. - westchnęła, mrucząc z przyjemności, kiedy wrócił do masowania jej pleców. - Może jedno, dwa kasyna, a jak poczujesz, że to kompletnie nie twój klimat to dasz mi cynk i zmyję się zaraz po tobie? - zaproponował, przysiadając na niej okrakiem. - Przyjechaliście się tutaj zabawić, więc po prostu to zrób. Krzysiek ci nie odpuści. Z resztą Mojski chyba też nie. - przymknęła oczy, podkładając jeszcze złożone dłonie pod policzek. - A ty przyjechałaś, bo postawiłem głupi warunek. Tak naprawdę chcę spędzić po prostu z tobą czas. Nie ważne gdzie i co będziemy robić. - przyznał się do tego, co dziewczyna podejrzewała od początku. - Poza tym to muzeum flipperów naprawdę nieźle brzmi. - roześmiał się w jej mokre włosy, gdy pochylił się nad nią. - Dobra, dobra. Bujać to ja, nie mnie. - uniosła głowę, patrząc na niego. - Pójdę do tego kasyna. Pierwszy i ostatni raz. Mogę cię o coś zapytać? W sumie nigdy o tym nie rozmawialiśmy... - zawahała się, bo naprawdę rzadko rozmawiali o swojej przeszłości. - Chyba wiem o co chcesz zapytać. - w przypadku wizyty kasynie mogła mieć tylko jedno na myśli. - Nie muszę jeśli nie chcesz o tym rozmawiać. - podparła się na rękach i luźno narzuciła na siebie szlafrok. Przysiadła na piętach i spojrzała mu w oczy. - Jest okay. Nie mam z tym problemu. To już tylko czysta zabawa, nie desperacja w walce o pieniądze na życie. - cieszyła się, że odpowiedział jej zanim zdążyła sformułować pytanie, bo słowo hazard było u niej na równi z uzależnieniem od twardych narkotyków i mogło po prostu nie przejść jej przez gardło. - Na pewno? Podobno to jak z alkoholizmem, raz na całe życie. - ostrożnie dobierała słowa, żeby go w jakikolwiek sposób nie urazić. - Tak jak twój perfekcjonizm i depresja. - zamknął w wytatuowanych dłoniach jej ręce i lekko je ścisnął. - Nie martw się, nie jestem w takim stanie emocjonalnym, żeby upaść na dno. - uniósł jej dłonie do ust i musnął je wargami. - Jesteś pewien? - dopytała jeszcze, na co skinął głową, a na jego twarzy ponownie pojawił się uśmiech. - Wracaj do pokoju, żeby Kondracki cię znowu nie szukał. - zabrała ręce, ale mężczyzna położył dłoń na jej policzku. - Kocham cię. - wyszeptał i zbliżył się do niej. Ich twarze dzieliły dosłownie milimetry. - Grabowski. - mruknęła, ale była pierwsza do zainicjowania pocałunku, co niesamowicie go ucieszyło. Z czystą przyjemnością przejechał językiem po jej miękkich wargach i wsunął go do jej ust, kiedy tylko rozchyliła wargi. Splotła dłonie na jego karku i przesiadła się na jego kolana, nie przerywając przy tym pocałunku. Drapała go delikatnie po znakach zapytania, czując przy tym dłonie mężczyzny błądzące po bokach. - Tak mi tego brakowało. - sapnął cicho, kiedy na moment odsunęła się, żeby złapać oddech. Wsunął ręką pod poły szlafroka i przejechał nią po jej nagich plecach, dociskając jej ciało do siebie. - To co, odłączamy się z wycieczki? - tracił czubkiem jej nos, a kąciki jego ust powędrowały jeszcze wyżej, kiedy przytaknęła mu skinieniem głowy. - Uciekaj mi stąd. - oblizała wargi, kończąc kolejny pocałunek i zeszła z niego. - Zmiana bielizny? - wyszczerzył zęby, zauważając, że z walizki oprócz stanika wyciągnęła też nowe figi. - Jazda mi stąd! - warknęła na niego, odwracając głowę, żeby ukryć rumieniec. Tak, w dalszym ciągu cholernie na nią działał, co wyraźnie poczuła w dolnych partiach ciała, kiedy jego duże, ale zwinne dłonie masowały spięte mięśnie i przynosiły ulgę rozpalonej skórze. Wybuchnął gromkim śmiechem i złapał poduszkę, którą w niego rzuciła. - Nie musisz się tego wstydzić. - dorzucił jeszcze, na co szturchnęła go w ramię, kiedy szła do łazienki. - W sumie to urocze! Jak za starych dobrych czasów! - krzyknął, gdy trzasnęła drzwiami. - Spierdalaj w podskokach Grabowski, ale już! - wrzasnęła, ale z uśmiechem spojrzała na swoje odbicie w lustrze. 


—-

Rany, osiem rozdziałów do setki. Miasto Grzechu, gdzie wszystko może się wydarzyć. Co to będzie, co to będzie... 😇

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz