83.

347 31 17
                                    

Jak tylko spostrzegła bus, który miał im zapewnić transfer do hotelu od razu podała kierowcy swój bagaż i wsunęła się na miejsce pasażera. Nie musiała się odwracać czy zerkać w lusterka, żeby wiedzieć, że Kuba cały czas ją obserwuje. Zapięła pas i wsunęła słuchawki do uszu, biorąc się za przeglądanie mediów społecznościowych. Zagryzła wargę widząc wciąż napływające powiadomienia z pytaniami o Quebo i poczuła ucisk w klatce piersiowej. To był mój pierwszy i ostatni czerwony dywan. - wystukała sms do Shannona i przymknęła na moment oczy, niezmiennie ściskając telefon w dłoniach. - Co jest? - zapytała nieco zbyt agresywnie, kiedy poczuła dźgnięcie w ramię. Wyciągnęła słuchawkę z ucha i odwróciła się do Koziary. - Dobra impreza wczoraj była? - pytanie padło z ust Krzyśka, którego zmierzyła dłuższym spojrzeniem, próbując nie patrzeć na Kubę siedzącego obok niego. - Jakby cię to obchodziło. - prychnęła, nie bardzo rozumiejąc jego zamysł. Miał jej za złe, że uciekła bez słowa czym zapewne wbiła Kubie dodatkową szpilkę, a teraz sam poruszał temat jej wieczornego wyjścia z Shannonem. - Pytam, żebym wiedział co odpowiedzieć mediom jako "bliskie źródło". - zaznaczył palcami w powietrzu cudzysłów i posłał jej dziwny uśmieszek. - Zapewne było fantastycznie, chociaż niewiele z tego pamiętam. Za to jakbyś chciał tam kiedyś nocować... polecam, bezbłędny personel i jedzenie oraz wygodne pokoje. - uruchomiła się, mówiąc zapewne o kilka słów za dużo, ale irytacja wzięła górę. Nasunęła okulary na nos i spojrzała na drogę przed sobą. - Uuu, było get a room  w pełnym tego zwrotu znaczeniu? - Kondracki wcale nie zamierzał zaprzestać swoich docinek. Już otwierała usta, żeby mu odpyskować, kiedy odezwała się osoba, po której się tego w tym momencie najmniej spodziewała. - Przestań. - głos Grabowskiego zawisł w powietrzu, na co Krzysiek wzruszył ramionami, a Lisa dopiero po sekundzie zamknęła ze zdziwienia usta. - Po prostu nadrabiam zaległości. - Krzysiek mruknął jeszcze pod nosem, ale wystarczyło krótkie spojrzenie na przyjaciela, żeby już nawet nie patrzył w stronę Lisy. W pierwszej chwili chciała mu podziękować za ukrócenie czerwonowłosego, jednak zdała sobie sprawę, że prawdopodobnie zrobił to dla samego siebie, nie chcąc słuchać tej rozmowy. Odetchnęła z ulgą, kiedy po kilku kolejnych minutach zatrzymali się na podjeździe hotelu. W pierwotnym planie mieli wynajęte spore studio w centrum, ale skoro rzeczywistość zweryfikowała plany to zmieniła rezerwację na hotel. - Będą w porządku dwie dwójki czy ktoś życzy sobie jednak oddzielny pokój? - rzuciła pytanie w powietrze, odwracając się od kontuaru, żeby zerknąć na chłopaków. - A ty? Kochanek czeka w apartamencie? - Krzyśkowa niewyparzona gęba znowu zabrała głos. - Mogę wziąć dwójkę z tobą jeśli chcesz robić za przyzwoitkę. - odparowała i skinęła głową do recepcjonistki, potwierdzając jej pierwotną rezerwację na dwa pokoje dwuosobowe i jedynkę. - Słuchaj, jak masz coś do mnie to powiedz to raz a porządnie, a nie bulgoczesz pod nosem. - złapała go za ramię, kiedy ruszyli do windy. - Wściekasz się na mnie, a w tym momencie dokładasz swojemu kumplowi, a nie mi. - dodała jeszcze, ściszając głos, kiedy znaleźli się obok reszty. - To może po prostu przyznasz, że Kuba był jednym z kilku szczebelków do celu? Może przez ten cały czas wykorzystywałaś go, żeby wspiąć się wyżej? - syknął, na co zrobiła wielkie oczy. - Nie wiem co ci się uroiło w tym durnym łbie... - dla podkreślenia swoich słów trzepnęła go otwartą dłonią po głowie. - Ale nie galopuj, bo to nie mnie krzywdzisz. - ostrzegła go, wyszarpując rękę, kiedy złapał ją za nadgarstek. - Krzysiek. - usłyszeli za sobą i momentalnie odsunęli się od siebie, udając, że nic nie miało miejsca, kiedy Grabowski mierzył ich spojrzeniem. - Możesz się od niej odwalić do jasnej cholery? - powiedział nieco zmęczonym głosem, bo miał wrażenie, że jeszcze moment i pęknie mu głowa od kłócących się bliskich mu osób. Tym razem Lisa nie miała wątpliwości, że Que stanął w jej obronie, ale było to co najmniej nieswoje uczucie. - Umiem o siebie zadbać. - przypomniała od razu, kiedy przepuścił ją do windy. - Nie wątpię. - westchnął i potarł palcami skroń, wchodząc do kabiny zaraz za nią. Dziewczyna wcisnęła się w kąt i spuściła wzrok na swoje stopy. Starała się ignorować fakt, że stoją ramię w ramię. Nie tak wyobrażała sobie pierwsze spotkanie po ponad dwóch tygodniach. Musiała odreagować. Natychmiast. Wyrwała się z windy wymijając mężczyzn i sprawnie orientując się w numeracji pokojów skręciła w prawo, niemal biegiem oddaliła się od nich. Kuba w milczeniu odprowadził ją wzrokiem, licząc drzwi, które mijała, aby zorientować się jaki miała numer. Zostały dni do pierwszego koncertu. Dwa dni, żeby żeby ponownie wygrać jej serce lub pozwolić jej odejść. 48 godzin. W tyle czasu niektórzy zwiedzają najważniejsze miejsca Chicago, a on miał niecałe trzy tysiące minut, żeby udowodnić Lisie, że jest mężczyzną, który zasługuje na jej czas. Tik tok, tik tok... zegar bezlitośnie odliczał sekundy, a on nawet nie był pewien czy ma jeszcze o co walczyć. 



_______

Czy 48 godzin to dużo czy mało? 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz