40.

475 32 21
                                    

Następnego ranka przy wspólnym śniadaniu Lisa krótko streściła Kubie odzew po ostatnim trailerze. Standardowo pojawiły się także negatywne komentarze, ale nie były one w żaden sposób merytoryczne, więc je pominęła. Zapowiedź utworu w języku angielskim przyjęła się całkiem dobrze, a niektórzy fani wręcz kipieli z ciekawości, zalewając jego social media setkami pytań i próśb o podanie daty premiery. Inny wers w wykonaniu Kuby pojawił się także w zwiastunie Marsów, jednak na ten moment nie dotarła do niej informacja, żeby ktoś powiązał te dwie sprawy. Bracia Leto zostali bardziej posądzeni o wykorzystanie przedśmiertnych materiałów Mac Millera i pojawiły się teorie spiskowe, że artyści podjęli współpracę przed tragiczną śmiercią rapera. Jednak tych plotek postanowiła oszczędzić Kubie. 

- Jak twój dzień? - Que wrócił po kilku godzinach do mieszkania i od razu podszedł do Lisy siedzącej na kanapie. - Pracowicie. - uśmiechnęła się, odwracając tylko do niego głowę, żeby go pocałować. - Puściłaś w końcu jakieś notki czy komentarze? - poczochrał jej włosy i na moment wrócił do kuchni, skąd przyniósł butelkę wina i kieliszki. - Z jakiej to okazji? - zerknęła na niego, bo dawno tak po prostu nie wyciągnął alkoholu i to przed godziną 17. - Materiał na epkę jest na ostatniej prostej. Wysłaliśmy dzisiaj z Dawidem wszystko do chłopaków, został mastering. - powiedział na wydechu i odkorkował butelkę. - Fantastycznie! Kiedy będę mogła posłuchać? - szeroko uśmiechnęła się, a mężczyzna przyjrzał jej się uważnie, bo odkąd przyszedł siedziała na skraju sofy, trzymając ręce pod wyższą częścią stolika kawowego. Nawet teraz, gdy wyraźnie się ucieszyła z jego wiadomości, nie zmieniła pozycji, dalej opierając łokcie na kolanach. - Co z tobą nie tak? - uniósł brwi i już wyciągał rękę, żeby jej dotknąć, jednak odwróciła się bokiem i zasłoniła ramieniem. - Nic! - zapewniła go zbyt gorąco, co było jeszcze bardziej podejrzane. - Paznokcie obgryzłaś? W to nie uwierzę. No? - próbował zmusić ją do odpowiedzi, śle tylko pokręciła głową. Złapał ją nagle od tylu i przysiadł za nią na piętach, wyciągając jej ręce spod stolika. - Coś ty zrobiła? -wybuchnął śmiechem, a dziewczyna skuliła się, przyciskając brodę do klatki piersiowej. - Nic. - burknęła, czując, że pieką ją policzki. Szybko musnął wargami jej kark i siłą odwrócił ją do siebie. - Chciałem świętować, ale nie sądziłem, że prezent sam się zapakuje. - zażartował, dotykając nadgarstków, które były związane nylonową linką. - Zabawne. - prychnęła, czując, że jej twarz wręcz płonie ze wstydu. - Jak ty to zrobiłaś? - mężczyzna był wyraźnie rozbawiony całą tą sytuacją i nawet nie próbował zahamować śmiechu. - Czy to ważne? Rozwiążesz to cholerstwo? - szarpnęła rękoma, co spowodowało, że linka jeszcze bardziej się zacisnęła. - Taka okazja, a ja mam z niej nie skorzystać? Chyba do reszty ocipiałaś. - stwierdził, wodząc palcem po jej nagim obojczyku, bo ciągle siedziała w koszulce nocnej na ramiączkach. - Myślałem, że takie rzeczy to tylko w bajkach. - mówiąc to, pchnął ją na plecy, pożądliwym wzrokiem skanując jej ciało. Dziewczyna odepchnęła się stopami od jego uda i wyciągnęła się na kanapie, prostując ręce za głowę. - Bardzo byłaś zapracowana, skoro nawet bielizny nie założyłaś. - wsunął dłoń pod delikatny materiał koszulki, wodząc opuszkami po jej biodrze. - Zdajesz sobie sprawę jak bardzo rozbudziłaś moją wyobraźnię? - szepnął w jej usta, kiedy oparł się nad nią na rękach. - Pewnie aż za bardzo. Co ze mną zrobisz? - zapytała, unosząc głowę, żeby pogłębić pocałunek. Takiego obrotu spraw się nie spodziewała, jednak było jej to na rękę, bo uwielbiała jego dotyk na swojej skórze. - Po pierwsze, zemszczę się za to wczorajsze krzesło, bo do tej pory mnie tyłek boli. - mruknął, drażniąc się z nią, nie pozwalając na pocałunek. Wodził wargami tuż przy jej policzku, zjeżdżając ustami na linię szczęki i szyję. - Będzie bolało, ale później ci to wynagrodzę. - podzielił się swoimi planami, które jak za dotykiem magicznej różdżki wykiełkowały w jego głowie. - Jeśli zasłużysz. - dodał jeszcze, co całkowicie pozbawiło ją złudzeń, że weźmie ją szybko i mocno, tak jak robił to zwykle, gdy był spragniony. 

Zsunął się między jej nogi, podwijając koszulkę, tak, że materiał okrywał jej twarz, ukazując jednocześnie piersi, które zaraz zamknął w mocnym uścisku. - No weź. - jęknęła, ruszając głową, aby zrzucić z siebie materiał. - Rękoma nie możesz? - nie mógł powstrzymać się od komentarza, bo dziewczyna ciągle trzymała ręce za głową, jakby co najmniej przywiązał je do oparcia. Zrobiło jej się głupio, wiec odpuściła, stwierdzając, że może to i lepiej, bo nie widzi jej zarumienionych policzków i nie peszy jej swoim lubieżnym spojrzeniem. - Rób co masz robić. - burknęła tylko, wyraźnie obrażona. Roześmiał się i szczypnął kilkukrotnie wewnętrzną stronę jej ud, na co od razu usiadła. - No co ty robisz. - spojrzała na niego z wyrzutem, bo kompletnie nie należało to do kategorii rzeczy przyjemnych lub nieprzyjemnych, ale podniecających. Nie zdążył jej odpowiedzieć, bo rozdzwonił się jego telefon. Wyciągnął go z kieszeni i wyciszył, nawet nie patrząc kto dzwoni. - Oj, chyba nie masz dzisiaj nastroju. - położył dłoń na jej policzku i czule pocałował ją w czoło. - Bo za bardzo cię to wszystko bawi. Wybacz, ale to ty nie masz nastroju na dominację. - spojrzała mu w oczy, bo kompletnie tego nie czuła. Był zbyt szczęśliwy, żeby dobrze odegrać swoją rolę, która zmusiłaby ją do jakiegokolwiek posłuszeństwa. - Rozwiążesz? - uniosła nadgarstki i lekko uśmiechnęła się. - Innym razem. - wodziła wargami po jego policzku, kiedy w końcu zaczął rozwiązywać węzły. - Weź sprawdź, kto to. - ponagliła go, gdy kolejny raz rozległ się dźwięk telefonu. - Moment... - mruknął, siłując się z ostatnim supłem. - Kurwa, zdolna jesteś. - stwierdził, nie mogąc sobie dać z nim rady. - Poczekaj. - wstał z kanapy i po chwili wrócił z kuchni z nożem. - Tylko mnie nie potnij. - pogroziła mu, kiedy wsunął ostrze między jej skórę a linkę. - Weź. Kilka sekund mnie nie zbawi. - wniosła oczy ku niebu, kiedy telefon znowu zaczął wibrować. - Krzysiek. - mruknął i przeciągnął palcem po wyswietlaczu. - Jesteś na głośniku. Co tam? - położył telefon między nimi i ostrożnie zaczął rozcinać linkę. - Stary, masz może jeszcze zapasowe klucze do mojego mieszkania? - głos Krzysztofa nie brzmiał tak wesoło jak zwykle, co od razu zwróciło uwagę Lisy. - Nie mam zielonego pojęcia. Musiałbym sprawdzić. Zgubiłeś swoje? - odłożył nóż i zdjął resztki sznurka z nadgarstków dziewczyny, które od razu zaczął delikatnie rozmasowywać opuszkami palców. - Psy są w domu, a my utknęliśmy na ostrym dyżurze. Ewentualnie przyjedź, a dam ci swoje. - chrząknął, odprowadzając wzrokiem pielęgniarkę. - Co się stało? - Lisa zerknęła na Kubę. - Nie brzmisz dobrze. - dodał Que. - Lekarz idzie. Wyślę wam adres. - rzucił tylko i rozłączył się. - Idę się ubrać. - stwierdziła od razu, niemal zrywając się z kanapy. W ciągu 10 minut zdążyli wsiąść do auta, a w międzyczasie dostali też adres szpitala. - Sprawdzę czy mama jest w pracy. - oznajmiła, a Kuba wyjechał już na główną ulicę, próbując ponownie połączyć się z Krzyśkiem, jednak bezskutecznie. - Hej, jesteś na zmianie? Super. Sprawdzisz czy masz jakieś skierowania na badania na nazwisko Kondracki? I...poczekaj. Jak ma Ola na nazwisko? - zerknęła na Kubę, który skupiony na drodze właśnie wyprzedził kilka aut. - Tyle dobrze. Jakbyś mogła jeszcze zerknąć na ostry dyżur. Chłopak z czerwonymi końcówkami włosów.... - zaczęła opisywać matce Krzyska, żeby mogła go zlokalizować wśród pacjentów i poruszyć kontakty wśród lekarzy, jeśli w dalszym ciągu oczekiwałby na przyjęcie. - Dowie się i da nam znać. Spokojnie, nie pali się. Nawet krwi nie pobierali. - położyła dłoń na udzie Kuby, który gnał jak szalony. Widziała, że nieco się rozluźnił, jednak nie zdjął nogi z pedału gazu, wpadając na skrzyżowanie na żółtym świetle.

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz