56.

410 31 13
                                    

- A co wy tacy nie w humorze? - Ela zagadnęła młodych, kiedy milczeli przy śniadaniu. - Ja tam mam dobry nastrój. - Kuba z uśmiechem przyjął kubek kawy i sięgnął po kolejnego naleśnika. Lisa patrzyła od dłuższej chwili w pusty talerz, przebierając nogami jak małe dziecko, które chce odejść od stołu. - Nie wyspałaś się? Alarm w samochodzie sąsiadów się w nocy kilka razy włączał, może to przez to? - zagadnęła dziewczynę, podsuwając jej herbatę. - Nie, mamo. Wszystko ok. Po prostu Kuba ma znowu głupie pomysły. - stwierdziła, unikając jego spojrzenia, bo ciągle nie mogła uwierzyć w to, co sobie ubzdurał. Uciekła z łóżka jeszcze zanim chłopak wstał, bo nie chciała zaczynać dnia od konfrontacji z nim i to tuż po pobudce. - Kuba? - pani Grabowską uniosła brwi i wyczekująco spojrzała na syna, zmuszając go żeby się wytłumaczył. - Jezu, nic takiego. - przewrócił oczami, ale zaraz chrząknął i w skrócie wyjaśnił o co chodzi. - Przecież nie proponowałbym czegoś co jest jej totalnie obce! I tak ogarnia media. - wzruszył ramionami i pod stołem trącił stopę dziewczyny. - Robię to z dobroci serca! - wybuchnęła nagle, wyrzucając ręce w górę. - Na litość boską, odróżnij to od pracy. - prychnęła, a później wymamrotała pod nosem przeprosiny, bo Elżbieta rzuciła jej ostrzegawcze spojrzenie, kiedy o mały włos nie wylała herbaty. - Robisz widły z igły. Jak sobie nie będziesz radzić, to poszukam kogoś innego. Chciałbym żebyś spróbowała. Przy Miłoszu też się stawiałaś, a świetnie ci idzie. Ogarniasz moje media społecznościowe, cały ten cholerny PR. Ufam ci, no. - zawył z bezsilności, widząc jej skwaszoną minę. - Może po prostu nie chcę pracować stricte dla ciebie? - zapytała, a chłopak zaklnął pod nosem, bo nie wiedział jak do niej dotrzeć. - Będziemy współpracować. - wyjaśnił jej jeszcze raz, tym razem dobitniej.  - A jak coś pójdzie nie tak to zostanę bez pracy. Skończmy ten temat. - ucięła i podziękowała za śniadanie, znikając za drzwiami. - Zostaw ją. - Elżbieta położyła dłoń na ramieniu syna, kiedy chciał się zerwać. - Ale mamo... - jęknął jak za gówniarskich czasów, kiedy kończyła jego kłótnie z Maćkiem. - Zrozum ją. Mówiłeś, że była bardzo długo sama. Przyzwyczaiła się do niezależności. - zajęła krzesło obok Kuby i dotknęła jego dłoni, którą zacisnął w pięść. - Słyszałaś co ona wygaduje, jak coś pójdzie nie tak. No trzymajcie mnie, bo zrobię jej krzywdę. - zsunął się niżej na siedzisku, bo po części czuł się jakby dostał w twarz. - Jeszcze jak szykowała się do koncertu Urszuli to podziwiała ją i jej męża, który jest jej managerem. Że super się dogadują i w ogóle. Może u nas też tak będzie? - przypomniał sobie nagle i zerwał się na równe nogi. - Skończ jedzenie i pozmywaj, a ją zostaw w spokoju. - sprowadziła syna na ziemię, wskazując puste naczynia. - Mamo... - westchnął, jakby co najmniej kazała mu gnój przerzucić. - Powiedziałam? - obejrzała się jeszcze na niego i wyszła z kuchni, a chłopak bez dalszej dyskusji wziął się do roboty.

- Lisa, skarbie? - dziewczyna przygasiła papierosa i ręką rozgonili dym wokół siebie, kiedy usłyszała głos mamy. - Przecież wiem, że palisz. - Elżbieta zaśmiała się, a Lisa wzruszyła ramionami. - Przepraszam za to, nie powinniśmy tego roztrząsać. - spojrzała na kobietę i przysiadła na ławce. Było jej głupio, że kłócili się przy niej. - Jak Kuba sobie coś ubzdura, to ciężko mu to wybić z głowy. - kobieta ciepło uśmiechnęła się do niej i zajęła miejsce obok niej. - To na pewno, ale mam nadzieję, że nie będzie mnie mama przekonywać. - dziewczyna dała sobie odgarnąć włosy za ucho i spojrzała kobiecie w oczy. - Nawet nie mam takiego zamiaru. Wiem po prostu, że chce mieć cię przy sobie. Poza tym nie ufa wielu ludziom i nie dziwi mnie, że chce mieć wokół siebie najbliższych. Wytargał ze sobą niemal wszystkich przyjaciół. - Ela zaczęła swoją opowieść, ciesząc się, że Lisa nadstawiła uszu. Z czystym zainteresowaniem słuchała opowiastek z dzieciństwa Kuby i jego początków kariery. Sam niewiele jej o tym mówił, dlatego cieszyła się, że może to usłyszeć z perspektywy jego matki. - Obgadujecie mnie? Wiedziałem. - Grabowski stanął w progu, wycierając dłonie o ścierkę, bo właśnie skończył zmywać. - A co ty, pępkiem świata jesteś? - Lisa prychnęła i wstała z ławki. - Zlituj się kobieto i przestań wydawać dźwięki jak rozentuzjazmowana kobyła. - złapał ją za ramię, kiedy go mijała i przyciągnął do siebie. - Coś ty powiedział? - spojrzała na niego, nie bardzo dowierzając w to co właśnie usłyszała. - Dobrze wiesz co. - zagrodził jej drogę. - Wiem, dlatego dałam ci szansę na zmianę wersji. Weź się odsuń. - dźgnęła go palcem w bok, ale tylko złapał ją za rękę. - Tylko bez rękoczynów, bo mam skromną apteczkę odkąd chłopaki się wyprowadzili. - Elżbieta przecisnęła się w drzwiach między nimi i zostawiła ich samych sobie. - Grabowski do cholery! - Lisa szarpnęła się i zeszła schodek niżej. - Opanujesz się? - zapytał, potrząsając nią, kiedy zapatrzyła się na coś ponad jego ramieniem. - Chyba wyczaili, że jesteś w domu. - skinęła w kierunku końca budynku, gdzie za rogiem czaiło się kilku chłopaczków. Kuba spojrzał w tym kierunku i głośno westchnął. - Obiecaj, że sobie to przemyślisz. Chociaż tyle. - dotknął jej podbródka, ciesząc się kiedy kiwnęła głową. - Już. Nie. - rzuciła krótko i wróciła do domu. - Bóg mi świadkiem, że kiedyś ją uduszę. - burknął pod nosem i ruszył w kierunku chłopaków, żeby na chwilę oderwać się od myśli związanych z dziewczyną i jej humorami.





Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz